poniedziałek, 30 stycznia 2017

Dziennik dobrych wydarzeń w styczniu

Kiedy ten styczeń minął (prawie)? Czy Wy też zauważyliście, że dni są wyraźnie dłuższe...?

Czas tak szybko mija... Tak łatwo się zapomina... Ja często wpadam w pułapkę pt. nic się nie dzieje, moje życie to nuda... A potem przypominam sobie, że to i tamto, i jeszcze siamto się fajnego wydarzyło. 

Dlatego postanowiłam co miesiąc spisywać dobre rzeczy, które mnie lub mojej rodzinie się przydarzyły. 

Jeśli rozpamiętywać, to tylko dobre wydarzenia!!!

A więc... (nie zaczynamy zdania od "a więc", wiem:). Zatem - w styczniu wydarzyło się sporo dobrych rzeczy. Zapiszę je przede wszystkim sobie ku pamięci, ale może kogoś zainspiruję?




1. Najpiękniejsze, co mi się przydarzyło w styczniu, to warsztaty fotografii kulinarnej u Kingi z Green Morning. Potężna dawka wiedzy podana na talerzu od mistrzyni! Nic, tylko brać garściami!

2. Udało mi się zmontować kalendarz z wnuczętami na Dzień Babci i Dziadka. Powiem nieskromnie, że wyszedł super! Robię taki kalendarz od 6 lat, czyli odkąd pojawiła się Maja. Prezent niby dla dziadków, ale zamawiam więcej, bo wszyscy go chcą :) Polecam (bez prowizji :)) firmę Colorland, sprawdzona przeze mnie osobiście. Ładny papier, dobry druk, szybka przesyłka, prosty program do konfiguracji kalendarza. 

3. Udało mi się zrobić własny kalendarz do pobrania - do czego podchodziłam od ponad roku :) Zamierzam zrobić na cały rok i być coraz lepszą w tym. Luty z moją akwarelką do pobrania poniżej.

4. Na Trzech Króli Maja (6 lat) miała koncert. Poszło jej świetnie! Zagrała na pianinie "Anioł pasterzom mówił". Już czyta nuty, trzymała tempo, generalnie ogromny postęp!!!

5. Dzieciaki zaliczyły super ferie. Mam taką fajną robotę, że organizuje w lato przez 4 tygodnie i zimą przez dwa tygodnie zajęcia dla dzieci przez 8 godzin. Czad, co?

6. Wciąż chodzę na naukę jazdy na rolkach! Pochwalę się, że w grupie średnio zaawansowanej, a wcześniej uczyłam się tylko sama. Mnóstwa rzeczy się uczę, z zajęć wychodzę czerwona jak burak i z ogromnym uśmiechem na twarzy.

7. A teraz - to tajemnica - kończę prace nad moją stroną internetową. Będzie piękna! Szczegóły wkrótce. Także na razie facjata w ten no, kubeł :)

8. Dostałam zlecenie na zaprojektowanie 3 pokoi!!! Juuuupppi!

9. Do dzisiaj nie wiem, czy to żart, ale koleżanka poprosiła mnie, żebym jej coś namalowała akwarelami i że ona chce to niby kupić... (Kasia, jak żartowałaś, to powiedz prawdę, nie obrażę się!)

10. Widzieliśmy FOKĘ na wolności. Na niedzielnym spacerze w Pucku (mam niedaleko, fajnie, co?), w okolicach portu, pływała sobie i wyglądała na szczęśliwą. Prawie skakałam z radości :) 

Całkiem niezły bilansik, nespa? A u Was? Co dobrego się wydarzyło?

Uściski pozytywne!

Magda

piątek, 27 stycznia 2017

Kalendarz na luty

Idzie luty, podkuj buty!!!

Ale mam nadzieję, że jednak nie. Ja już w głębi serca wypatruję wiosny, choć wiem, że luty to środek zimy i wszystko jeszcze przed nami, łącznie z wypadem na kulig :)

Na marzec obmyślę coś zwiastującego wiosnę, a tymczasem.... Proszę się częstować kalendarzem z moją akwarelką.



Uściski!
Magda

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Szybka zupa pomidorowa, jakże zdrowa!

Dzieci chcą zupę pomidorową! 
No i dobrze.


Ale...
Nie mam rosołu, nie mam wywaru. 

Ale za to mam:

1 szalotkę
1 cebulę
2 marchewki
1/4 selera
1 upieczoną paprykę bez skóry (opcjonalnie)
1 puszkę pomidorów
1 mały przecier pomidorowy
2 liście laurowe 
3 kuleczki ziela angielskiego
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka cukru
sól, pieprz

Szalotkę, cebulę kroję drobno, marchewkę i selera także (można zetrzeć na grubych oczkach). Podsmażam - tu się rodzi smak. Zalewam litrem wody, dodaję liść i ziele, gotuję do miękkości, około 20 minut. Wyciągam liść i ziele, dodaję paprykę, miksuję ręcznym blenderem. Dodaję pomidory z puszki i przecier, sól, pieprz, cukier, wyciśnięty czosnek i jeszcze gotuję chwilę. 
Zupa gotowa! PYCHA. Można podawać ze śmietaną i makaronem, jak kto lubi :) Ale sama też jest wielce zacna. 

Jeśli chodzi o paprykę pieczoną, to zwykle mam ją w lodówce, bo jestem chyba od niej uzależniona. Co tydzień na zakupach kupuję kilka strąków. Przecinam na pół, usuwam gniazda nasienne i układam na blasze skórką do góry. Piekę w 200 stopniach przez około pół godziny, do przypalenia się skórki. Przekładam do pojemnika z pokrywką i czekam, aż wystygną. Skórka sama właściwie odchodzi. Zjadam z apetytem ze wszystkim - na kanapce, w sałatce, do obiadu... albo samą. Mniam!
.
.
.
.
.
.
A teraz Wam się do czegoś przyznam. To wcale nie jest moja zupa na zdjęciu, tylko gotowiec z dyskontu. Posłużył mi do nauki fotografii kulinarnej u Kingi z Green Morning. To było cudowne doświadczenie. Ogromna dawka wiedzy w ciągu dwóch dni. Sama bym dochodziła do niej latami. Uczciwie, rzetelnie przedstawiona. Kinga sama mówi, że robi takie kursy, na jakie sama chciała chodzić, gdy była na początku swej drogi. Dziękuję!

Teraz mi tylko zostało wykorzystać tę wiedzę...

A przepis jest jak najbardziej prawdziwy!! Zupa wyszła przepyszna. Dzieciaki rąbały jak dzikie :)

Uściski!
Magda

środa, 4 stycznia 2017

Łapacz snów dla Mikołaja

No i stało się... popełniłam kolejny łapacz snów, tym razem dla syneczka. Pierwszy jest tutaj: ŁAPACZ SNÓW DLA MAI. A tak się jeszcze niedawno zarzekałam, że nie chcę, po co to komu, łapacz owszem, ale kurzu... 


Muszę jednak stwierdzić, że mają w sobie COŚ i są naprawdę piękną dekoracją, a jak już wykonaną własnoręcznie, to ho ho! Zrobiłam Mai, to i Miki zechciał... No i jak ja mogłam mu odmówić? Przecież musi być sprawiedliwie, prawda?


Od razu wiedziałam, że musi być bardziej męski :) I dopasowany do pokoju syneczka. POKÓJ MIKOŁAJA jest utrzymany w kolorach białym, szarym, czarnym i żółtym. Te kolory chciałam echem, troszkę przytłumionym, odbić w łapaczu snów. Zatem jest tu żółty, szary i biały, na tasiemkach oraz szary i biały na piórkach. Ponadto doszedł kolor beżowy, w postaci sznurka, którym opleciona jest obręcz, oraz granatowy - w takim kolorze są koraliki na pajęczynce. Szare tasiemki wpadają lekko w niebieski, zatem wszystko gra :)





Wykonanie opisałam przy okazji pokazywania łapacza dla Mai, ale powtórzę tutaj także. Gotowi???

MATERIAŁY

- obręcz (u mnie metalowa z pasmanterii, około 10 zł, średnica ok. 22cm)
- sznurek pakowy
- koraliki - tym razem plastikowe z zestawu do biżuterii dla dzieci, w kolorze żółtym i granatowym
- mulina beżowa do wyplecenia środka
- piórka w różnych rozmiarach - zbierane na spacerach
- tasiemki kolorowe
- klej magic

WYKONANIE

1. OBRĘCZ. Na końcu sznurka robimy pętelkę. Smarujemy obręcz klejem magic (nie całość, po kawałku) i oplatamy ściśle sznurkiem, dociskając co parę centymetrów. Nie należy się przejmować wychodzącym klejem, ponieważ jak wyschnie, nie będzie go widać - na tym polega jego magiczność :) Czekamy aż wyschnie.

2. PAJĘCZYNKA. Ja do tego celu wykorzystałam beżową mulinę. W SIECI jest mnóstwo schematów jak to zrobić. Uwaga: jeśli chcemy wykorzystać koraliki (co nie jest obowiązkowe), to należy je nawlec najpierw na koniec nici na motku, w ten sposób nie musimy odcinać kawałka nici - ja na przykład nie miałam pojęcia, ile mi będzie potrzebne. 

3. PIÓRKA. Odcinamy dość długi kawałek sznurka,składamy na pół, robimy pętelkę i przeplatamy oba końce przez obręcz. Koniec pióra smarujemy klejem i owijamy jednym końcem sznurka, potem ew. docinamy drugi koniec sznurka do pożądanej długości (fajnie wygląda, jak jest nieco krótszy) i owijamy koniec kolejnego piórka. Można dokleić małe piórka u góry. Robimy tak pośrodku i po bokach, czyli w sumie trzy razy.

4. TASIEMKI. Wybrane kolory zawiązujemy pomiędzy piórkami, docinamy do pożądanej długości. 
 


Nie jest to trudne w wykonaniu, ale wymaga na pewno odrobinę cierpliwości. Najlepiej najpierw opleść sznurkiem obręcz, a kolejnego dnia zrobić resztę. Bardzo miłe, relaksujące zajęcie :)

Macie łapacze snów? Lubicie? Macie w domu? Mnie, jak wiecie, mocno się odmieniło :)

Uściski!

Magda

wtorek, 3 stycznia 2017

Happy New Year 2017!

Och, witaj Nowy Roku!!! Co nam przyniesiesz? Nie ukrywam, że liczę na wiele... :) Jednocześnie żegnam się czule z poprzednim, był łaskaw dla nas. Dla mnie jednym z większych wydarzeń było to, że w czerwcu, w dniu swoich urodzin, skończyłam podyplomowe studia na ASP w Łodzi w zakresie projektowania architektury wnętrz i wystawiennictwa. Mnóstwo wiedzy, wysiłku i nowych planów. 

A przede wszystkim dziękuję losowi za to, że mam wspaniałą rodzinę. Że wszyscy jesteśmy zdrowi. Że mamy dom, do którego lubimy wracać. To wystarczy, aż nadto, wielu ludzi może tylko o tym marzyć...


W tym roku też mam dość ambitne plany... Oto one:

1. Doskonalić sztukę fotografii poprzez kursy i ciężką pracę własną :)
2. Malować malować malować akwarelami!!! Coraz lepiej, coraz piękniej!
3. Zapoznać się z Photoshopem i Lightroomem.
4. Podarować blogowi nową szatę.
5. Zabrać się poważnie za działalność związaną z projektowaniem wnętrz. Jednym z ważniejszych kroków będzie stworzeni strony internetowej, nad którą pracuję od listopada.

Dużo? Mało? Dałam sobie spokój z postanowieniami typu "schudnę 5 kg" czy "nie będę jeść słodyczy", "będę biegać co drugi dzień", bo już mam swoje lata i wiem jak to się kończy :)

Kochani, życzę Wam, aby Wasze życie było pełne, wartościowe, żebyście zostawiali po sobie tylko dobre wspomnienia, a sami czuli się spełnieni.

Uściski!!!

Magda
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...