środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt!

Jak zwykle mało czasu... Chciałam jeszcze tyle postów napisać przed Bożym Narodzeniem... Obfotografować parę aranżacji... Polukrować pierniczki... Umyć okna... Wygrzebać się z roboty "na czysto"... Dlaczego zawsze nam się wydaje, że zdążymy? Dlaczego zawsze ze wszystkim się spieszymy? A może wcale nie trzeba robić miliona rzeczy? Może właśnie należy zwolnić, mówiąc potocznie, odpuścić sobie czasem? Nie stresować się rzeczami mało istotnymi. Doceniać to, co się ma. Miłość, dzieci, zdrowie, dom, pracę... Tego sobie i Wam życzę, drodzy "zaglądacze". Wyostrzenia percepcji, widzenia tego, co najważniejsze, aby emocjonalny hałas i codzienna "bieżączka" nie przysłaniały nam istoty sprawy.


Peace and love to all!

Magda

PS. I tak wolę pierniczki bez lukru, a okna nie muszą błyszczeć. A posty napiszę później :)
PSS. Zdjęcie z recyklingu - pojawiło się na blogu 4 lata temu... Ale za to dziś dostało napis!

M.

wtorek, 9 grudnia 2014

Ściąga z ikon designu

Rozszalałam się na dobre. Przez dwa lata napisałam zaledwie trzy posty, a teraz, w 2014 to już trzynasty post! Na pewno mają z tym coś wspólnego dzieci... Śpią, a ja mam czas robić to, co najbardziej lubię - obcować z pięknymi przedmiotami, choćby w formie wirtualnej.

Dziś będzie o trzech ikonach designu. Podobno najczęściej wyszukiwanymi w internecie w Polsce są:

1. Lampa karczoch zaprojektowana przez Duńczyka Poula Henningsena w 1958 roku:

 www.danishdesignstore.com

2. Słynne tzw. eames, czyli krzesło DSR projektu amerykańskiego małżeństwa Charlesa i Ray Eames z 1948 roku - pierwsze przemysłowo produkowane plastykowe krzesło:

 
www.vitra.com

3. Najstarszy w tym zestawieniu  fotel Barcelona  zaprojektowany na Wystawę Światową 1929 do pawilonu niemieckiego przez duet Ludwiga Miesa van der Rohe i Lilly Reich:

www.knoll.com

Co ciekawe, jak pewnie zauważyliście, projekty te powstały w połowie ubiegłego wieku, albo i wcześniej, a wciąż zdają się być bardzo nowoczesne.

Lampa karczoch (artichoke lamp) powstała dla restauracji Langelinie Pavillonen w Kopenhadze, w której wisi po dziś dzień. Jej autor, Poul Henningsen, zwany pierwszym architektem oświetlenia  fascynował się zależnością pomiędzy światłem a dobrym samopoczuciem człowieka. Wierzył, że ludzie nie powinni być wystawiani na działanie światła ze sztucznego źródła i dlatego skoncentrował się na projektowaniu lamp, które nie oślepiają. Lampa-karczoch składa się z 72 aluminiowych płatków, które pięknie rozpraszają światło. Jej wygląd jednoznacznie kojarzy się z warzywem, od którego pochodzi jej nazwa. Poniżej parę inspiracji. Ach ten duński sznyt! Zdjęcia pochodzą z pinterest.com.






Krzesło DSR, zwane także "Eiffel Tower chair" z uwagi na charakterystyczne nogi, powstało we współpracy małżeństwa projektantów Charlesa i Ray Eames z firmą Zenith Plastics na konkurs pod hasłem "Low-Cost Furniture Design" (projekt taniego mebla) organizowany przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku. Dziś nie jest bynajmniej tanie :)  Jest podobno bardzo wygodne, w co wierzę patrząc na jego organiczny i ergonomiczny kształt. To mój osobisty faworyt tego zestawienia. Czyż poniższe aranżacje nie są piękne? Ja jestem ogromną fanką tego krzesła. Wygląda świetnie w nowoczesnych, skandynawskich aranżacjach, ale widzę je też przy masywnym, tradycyjnym biurku. Zdjęcia z pinterest.com.







Fotel Barcelona nazwę zawdzięcza miejscu, gdzie zorganizowano Wystawę Światową w 1929 roku. Zaprojektowali go do pawilonu niemieckiego Ludwig Mies van der Rohe i Lilly Reich. W przeciwieństwie do krzesła DSR zaprojektowanego do masowej produkcji, od początku miał być luksusowy i wyjątkowy. Powstał z myślą o królewskiej parze Hiszpanii. Projekt inspirowany jest starożytnym Rzymem, co widać głównie w skrzyżowanych nogach fotela. Jednocześnie jest bardzo nowoczesny i oszczędny w formie. Niesamowity. Piękny. Zdjęcia z pinterest.com.







Na całym świecie produkowane są repliki tych cudownych projektów, dzięki czemu miłośnicy pięknych przedmiotów też mogą się nimi cieszyć. Nawet repliki nie są tanie, ale już bardziej w zasięgu ręki. Są często wykonane z najwyższej jakości materiałów, z dbałością o szczegóły. Zresztą sami zajrzyjcie na stronę firmy VOGA. Działa na rynku angielskim, gdzie meble można legalnie kopiować w 25 lat od pierwszej produkcji, o ile wyprodukowano co najmniej 50 sztuk danego przedmiotu. Reszta świata jest bardziej restrykcyjna, np. w większości krajów meble można legalnie kopiować dopiero w 70 lat po śmierci autora projektu. Oprócz tego, że oferują piękne meble i przedmioty dekoracyjne, to istna kopalnia wiedzy o ikonach designu i projektantach! Skatalogowana według przedmiotów lub projektantów. Ja sobie przeglądam i się uczę. I ta firma ma w swojej ofercie lampę karczoch, krzesło DSR i fotel Barcelona. Zapraszam do przeglądania, inspirowania i uczenia się!

Pozdrowienia,
Magda

Post powstał we współpracy z firmą VOGA.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Kalendarz adwentowy DIY - wersja minimalistyczna

Już adwent!

Listopad minął nie wiem kiedy. Kiedyś nie lubiłam tego miesiąca, ale to się zmieniło. W listopadzie jest Wszystkich Świętych, które uwielbiam, w listopadzie urodził się nasz synek, potem jest Dzień Niepodległości (od kilku lat tego dnia chodzimy rodzinnie na paradę i jemy rogale), a potem urodziny mojego męża, a potem zaraz już grudzień, z wszystkimi jego niespodziankami... I jak ja mam nie lubić listopada? Tym bardziej, że pogoda jest bardzo łaskawa tego roku - sucho, niezbyt zimno.

Niedawno zobaczyłam u Oli Home on the Hill z  kalendarz adwentowy i postanowiłam, że ja też tego roku zrobię! A co. Nie dam sobie wcisnąć przewidywalnego papierowego z okienkami (choć ten też sprawia dzieciakom dużo frajdy). Oczywiście motorem działania są dzieci i ich radość, ale nie tylko - dla mnie to była ogromna przyjemność. Ja postawiłam jednak na wersję minimalistyczną - czyli minimum nakładów czasowych i finansowych. A czy efekt jest maxi? Oceńcie sami. Dzieciom się podoba, to już wiem na pewno, i już od soboty wieczorem, gdy kalendarz zawisł, męczyły mnie, żeby zdjąć pierwszą torebkę...:)

Najpierw fotka efektu końcowego:


A teraz jak to było, po kolei. Gałąź ucięłam sobie z ogrodu. Poza tym będziemy potrzebować:


1. kleju
2. nożyczek
3. torebek papierowych - zamówiłam na Allegro za parę złotych
4. wydruki numerków do naklejania, dzięki uprzejmości Oli z Home on the Hill do pobrania TUTAJ
5. dziurkacza
6. wstążeczek/sznurka - co tam chcecie

No i oczywiście trzeba pomyśleć jeszcze o zawartości paczuszek - u mnie to są słodycze, symbolicznie - cukierki, lizaczki, czekoladki - wszystkiego oczywiście po dwa :)

Na torebeczki naklejamy numerki, wkładamy łakocie do torebeczki, zaklejamy górę, robimy dziurkę - u mnie ozdobna, przewlekamy tasiemkę, zawieszamy na gałęzi i voila! Gotowe. Żadnego zawijania ani żmudnego pakowania.






 Jeśli podobają się Wam gwiazdy, które stoją pod gałęzią, to też możecie je sami sobie zrobić. Instrukcja i wzór do pobrania TUTAJ. W ogóle Botanical Paperworks to kopalnia cudnych wzorów i pomysłów.

Wczoraj także zapłonęła pierwsza świeczka adwentowa... Odliczanie czas zacząć!


Uściski adwentowe!
Magda

piątek, 28 listopada 2014

Płytki olé!

U mnie zgoła nieświątecznie… Ale planuję wkrótce wrzucić coś w świątecznym klimacie. A dziś chcę opowiedzieć o hiszpańskich płytkach cementowych.

Od dawna już jestem zauroczona marokańskimi płytkami zellige, jak również hiszpańskimi cementowymi. Dlatego bardzo ucieszyłam się, gdy poproszono mnie o recenzję płytek cementowych. Obie płytki mają wiele wspólnego – przede wszystkim abstrakcyjne, geometryczne lub roślinne wzory, które można ze sobą wspaniale łączyć i mieszać, z tym, że te pierwsze są glazurowane, a te drugie nie. Mnie kojarzą się z wakacjami, dalekimi podróżami, ciepłymi krajami, gdzie przyjemnie po takich płytkach chodzić boso… Rozmarzyłam się.

Na początek parę przepięknych inspiracji znalezionych w necie. Jak sami zobaczycie, wybrałam propozycje raczej dostosowane do naszego klimatu, nie u źródła. Takie do mnie bardziej przemawiają.

piękny mariaż nowoczesności z tradycją, taką kuchnię mogłabym mieć:) - webwoodsdesign.com

tę zresztą też:) remodelista.com

a tę w moim domku na wsi... onekindesign.com

coś pięknego...  luxurystyles.es

chcę tam być... hitherandthither.net

cegiełki i cementowe płytki, umywalka na kolumnie i wanna na lwich nóżkach...
czyż można chcieć więcej? na bogato:) tileofspainusa.com

tym razem na podłodze - piterest.com

a tu na kominku - covetliving.com

Już sam proces tworzenia jest piękny i fascynujący. Dla mnie to jest sztuka. Filmik poniżej trwa 2,5 minuty, moim zdaniem warto go obejrzeć, bardzo ciekawy. Widać na nim wyraźnie, że kolory nie mają prawa się zetrzeć, bo położona jest gruba warstwa cementu z barwnikiem. 


Nie dość że piękne, tow dodatku wszechstronne i bardzo wytrzymałe. Można je kłaść na ścianie czy podłodze w każdym pomieszczeniu, także na zewnątrz. Co ważne, można pod nimi kłaść ogrzewanie podłogowe. Jak wszystkie produkty z cementu akumulują ciepło i oddają je równomiernie przez dłuższy czas. Są dość  grube – 15 mm i przez to nagrzewają się nieco wolniej niż zwyczajne płytki, ale za to ciepło oddają dłużej.

Mnie najbardziej w naszym klimacie trafiają w gust te na ścianie w kuchni. No miodzio po prostu… I w idealnej dawce. Na wakacjach mogą leżeć wszędzie, ale w domu podejrzewam, że miałabym prędko poczucie przesytu, choć są takie piękne. Chociaż, z drugiej strony wybór wzorów jest tak bogaty, że pewnie bym coś znalazła na dużą powierzchnię także.

kolorowo - onekindesign.com

i monochromatycznie - interiorsbycolor.com

Podoba mi się także jeden pasek płytek, 
a wyżej można dać farbę wodoodporną albo białe płytki.
 houzz.com

Płytki cementowe układa się na suchej i idealnie płaskiej powierzchni – nigdy na mokrym cemencie, bo mogą wystąpić plamy. Kładzie się je po kolei na kleju na bazie cementu, bez użycia narzędzi, aby nie uszkodzić tego małego dzieła sztuki, zachowując jak najmniejszy odstęp. Odstępy wypełnia się płynnym cementem. Na koniec nadmiar płynnego cementu w szczelinach należy usunąć przy pomocy wody i ściereczki lub papieru ściernego, celem uniknięcia wystąpienia plam na płytkach. Warto je potem zaimpregnować specjalnym preparatem, żeby zapobiec przebarwieniom i wchłanianiu wody oraz tłuszczu. Impregnat chroni także przed ścieraniem. Czyścić za pomocą mopa oraz wody z mydłem. Poza myciem, płytki pielęgnuje się przy pomocy wosku, który nadaje powierzchni połysk. Dwa-trzy razy w miesiącu nakładamy bezbarwny wosk na płytki i czekamy, aż wyschnie.

Na żywo najbardziej zachwyciła mnie ich faktura, bo wygląd i wzory już dawno mnie oczarowały. Są wręcz aksamitne w dotyku, myślę, że rozkosznie chodziłoby się po ciepłych bosą stopą. Kolory też są niesamowite – choć płytki są barwne, to jednak stonowane. Oto jakie wzory mogłam oglądać na żywo:



Ku mojemu zdziwieniu, najbardziej do gustu przypadła mi geometryczna płytka nr 4. Zazwyczaj lubię motywy roślinne, a tym razem kółka mnie urzekły. Cóż, człowiek się zmienia…;) Warto też wspomnieć, że sklep Kolory Maroka  ma w swojej ofercie osławione i pożądane, a tak niedostępne w Polsce heksagony.

kolorymaroka.pl

Jeśli chcecie się pobawić w aranżacje płytek, można to zrobić przy pomocy symulatora. Bardzo proste i pomocne narzędzie. Wybieramy płytkę, obracamy za pomocą strzałek, jeśli jest taka potrzeba, i przeciągamy na siatkę. Tutaj przykład mojej zabawy z programem – zajęło mi to 3 minuty:


Mam nadzieję, że płytki urzekły Was tak samo jak mnie. Na koniec mam dla Was jeszcze dwie niespodzianki. 

Po pierwsze - rabat 10% do minimalnego zamówienia 4 m kwadratowych na hasło „Magia Domu”.



I po drugie - konkurs! Hurra! 


Oto zasady:
1. W komentarzu napiszcie proszę, jaka płytka z oferty sklepu Kolory Maroka  podoba Wam się najbardziej i w jaki niekonwencjonalny sposób wykorzystalibyście płytki cementowe. Najciekawsza odpowiedź – według mnie - zostanie nagrodzona!
2. Dla bloggerów – uprasza się o wklejenie banerka o konkursie u siebie, nieblogowcy – proszę zostawić maila.
3. Będzie mi miło, jak dołączycie do grona „zaglądaczy”.
4. Nagrodą są cztery wybrane przez Was płytki ze sklepu Kolory Maroka, z opcji  dostępnych od ręki .
5. Zabawa trwa do 10 grudnia.

Zapraszam do zabawy!
Magda

niedziela, 23 listopada 2014

Parę nowych nabytków

Nazbierało mi się parę rzeczy, które chciałam pokazać. Odkurzyłam bloga i od tej pory patrzę na ładne rzeczy przez jego pryzmat - pokazać, nie pokazać? A jeśli tak, to jak? Bloggerska braci, też tak macie? Pewnie tak...:)

Jakiś czas temu odwiedziłam w końcu H&M Home. W oko wpadły mi poszewki na poduszki. Wciąż mi się podobają.



Gdyby ktoś się zastanawiał, czemu na dole nie ma półeczek na płyty, to wyjaśniam, że zostały wyjęte wraz z płytami jakiś czas temu. Miki się do nich dobierał. Teraz chyba niedługo wrócą na swoje miejsce, bo już go tak nie nęcą, wszak jest już dojrzałym dwulatkiem...

Do pokoiku Mai przeniosłam stolik z krzesełkami, który dotychczas stał w salonie. Zauważyłam ostatnio, że stoi nieużywany, a odkąd go ustawiłam u niej, codziennie coś rysuje, Miki też. Czarne puszki to moja robota, napiszę o nich jeszcze.


Od kilku dni mam cudne pudełka po winie. Jeszcze nie wiem dokładnie, co z nimi zrobię. Być może półki powieszone jedna poziomo, druga pionowo w nowym pokoju Mikiego. Na razie trzymamy w nich jego tory z pociągiem. 


Mały przedsmak świąt - przy okazji ostatniej wizyty w Ikei kupiłam świece adwentowe - moim zdaniem przepiękne. Już nie mogę się doczekać, aż zapalę pierwszą. Jeszcze nie mam dokładnego pomysłu na ich aranżację, ale nawet same, gołe będą się prezentować wspaniale! Jeszcze zapakowane, czekają na swój czas...


A w Rossmannie nie mogłam przejść obojętnie obok tych słodkich wstążeczek... No same powiedzcie, minęłybyście je bez zatrzymywania się? 


 Tak mi wpadło do głowy, że świeczki + wstążki = coś ładnego? Muszę jeszcze pomyśleć...



No i w końcu pochwalę się: wygrałam konkurs na hasło reklamowe sklepu Ahoj Home! Wstyd się przyznać, ale konkurs był w sierpniu, a ja do dziś nie mogłam znaleźć czasu, żeby się pochwalić. Co prawda zajęłam drugie miejsce, ale wcale mnie to nie zmartwiło, bo po pierwsze nagroda za drugie miejsce bardziej mi odpowiadała, a po drugie, moja propozycja była niemal identyczna z tą, która wygrała. Ja zaproponowałam "Ahoj Home - stylowa przystań", a wygrało "Ahoj Home, Twoja stylowa przystań". :) Nagrodą była przede wszystkim przecudnej urody waga kuchenna w modnym miętowym kolorze:



Oprócz wagi stałam się szczęśliwą posiadaczką pięknych drewnianych utensyliów kuchennych, ręcznika kuchennego oraz kubeczka w gwiazdki - mojego ulubionego.




Zachęcam serdecznie do odwiedzin Ahoj Home. Pobuszujcie, na pewno coś dla siebie znajdziecie wśród pięknych przedmiotów w ich ofercie.

A tu jeszcze zajawka kilku z moich ostatnich prac. Muszę je wykończyć i też pokażę. Zabawka-wieża tylko robi tło:)


Chciałam się podzielić z Wami moimi nowymi, cieszącymi oko drobiazgami. Wam coś ostatnio przybyło ładnego? Ja się wciąż czaję na bawełniane kule (Cotton Ball Lights), ale nie mogę się jakoś zabrać za zakup. Tak czy siak będę je miała, a jak już je będę miała, to na pewno się pochwalę!!! Oprócz tego powoli myślę o świątecznych ozdobach... I tak jestem spóźniona, na wielu blogach króluje już atmosfera świąteczna. Ja jestem ze starej szkoły, ozdoby wolę wyciągać na ostatnią chwilę, oprócz oczywiście wieńca adwentowego z czterema świecami na kolejne niedziele adwentu i kalendarza adwentowego - w tym roku chcę zrobić go zrobić sama. 

Dziękuję za odwiedziny, do następnego! Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz.

Magda
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...