sobota, 9 stycznia 2016

Od przybytku głowa boli, czyli o Magia domu o "Magii sprzątania" Marie Kondo

Poprzedni rok był dobry. Zmieniłam pracę, zapisałam się na studia podyplomowe na Wydziale Architektury Wnętrz i Wystawiennictwa w Łodzi, poświęciłam więcej czasu blogowi, co zaczęło przynosić owoce, nauczyłam się wiele, jeśli chodzi o robienie zdjęć i ich obróbkę (jednocześnie zdając sobie sprawę, jak wielką niewiedzą się jeszcze wykazuję w tym temacie), rozkręciłam się trochę kulinarnie, udało mi się zrealizować kilka projektów wnętrzarskich, zaliczyć parę fajnych koncertów i wypadów... Oby tak dalej :) Poniżej minizestawienie z Instagrama uwzględniające najbardziej popularne zdjęcia. Fajnie tak sobie spojrzeć wstecz na blogu czy koncie na Instagramie. Tak wiele się dzieje, a tak łatwo się zapomina...

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika @magia_domu


U mnie rok zaczął się dość pracowicie mimo zwolnienia lekarskiego, a mianowicie SPRZĄTANIEM, a w zasadzie wyzbywaniem się rzeczy. Przed świętami zostałam szczęśliwą posiadaczką książki "Magia sprzątania" Marie Kondo.  W czasie Świąt z wielkim zainteresowaniem ją przeczytałam :)


Wcześniej już o niej słyszałam tu i ówdzie, ale wtedy najbardziej kojarzyła mi się z pionowym składaniem ubrań (do czego jeszcze nie doszłam w swoim domu). Okazuje się, że nie to jest najważniejsze. Musimy przebyć długą drogę zanim dojdziemy do składania...

źródło - http://konmari.com/en/
źródło: http://konmari.com/en/


Marie Kondo od dzieciństwa interesowała się prowadzeniem domu i utrzymaniem w nim czystości. Dość nietypowe hobby jak na małą dziewczynkę, prawda? Niesamowite jest to, że przy odrobinie oleju w głowie można nawet sprzątaniu zbić fortunę! W ubiegłym roku trafiła na listę stu najbardziej wpływowych osób na świecie "Time'a" i na drugą listę - stu najbardziej kreatywnych ludzi biznesu miesięcznika "Fast Company" (za "Wysokimi obcasami"). Konmari sama siebie nazywa "Organizing Cosultant", pomaga ludziom sprzątać, a na sesję sprzątania z nią w domu klienta czeka się po parę miesięcy (i pewnie płaci krocie). Może warto, skoro obiecuje radykalną zmianę życia na lepsze? Już nigdy nie wrócisz do bałaganu, będziesz mieć czyste powietrze, jaśniej pracujący umysł, skonfrontujesz się z lękami i marzeniami i zaczniesz nowe życie.

Moim zdaniem ta książka nie powinna nazywać się "Magią sprzątania", tylko "Jak się pozbyć zbędnych rzeczy bez wyrzutów sumienia". Nie znajdziemy tam porad, czym czyścić fugi, a czym ramy okienne, jak często myć podłogę lub czym odświeżać zmywarkę. Nic z tych rzeczy! KonMari obiecuje nam uwolnienie się od przedmiotów, co ma zmienić jakość naszego życia na lepsze, na zawsze. Obiecuje nam też, że sprzątanie już nigdy nie będzie dla nas problemem, bo rzeczy będą miały swoje miejsce. Według niej sprząta się porządnie raz w życiu! Obejmuje ono wyrzucanie zbędnych rzeczy i podjęcie decyzji, gdzie mają zamieszkać pozostałe.

Tutaj mała dygresja o tym, że od przybytku głowa boli, i to bardzo. Problemem dzisiejszych czasów jest to, że mamy za dużo! Kiedyś myślałam, że to spuścizna po PRL-u, gdzie zawsze brało się, co rzucili, a rzeczy się nie wyrzucało, bo faktycznie się mogły przydać. Ale to nie jest przypadłość byłego bloku wschodniego, tylko całego cywilizowanego świata. Ciężko pracujemy, a potem kupujemy, bo to nam daje chwilową przyjemność, satysfakcję z udanego polowania. I na tym koniec. Potem rzeczy już nie wydają się nam tak atrakcyjne, tracą swój nieodparty powab, jakim zanęciły nas w sklepie, leżą w kącie, a my nie potrafimy się ich z różnych względów pozbyć. Nie widzę też sensu w kupowaniu bardzo drogich rzeczy. Pięknie o tym mówi najbiedniejszy prezydent świata, Jose Mujica, były prezydent Urugwaju. Myślę, że nie robiłabym tego nawet, gdybym była bogata. Zamartwianie się, że to coś może się zniszczyć, zgubić, albo paść łupem czyjejś chciwości nie jest tego warte. Z mojego punktu widzenia to prawie wyłącznie kwestia prestiżu, chęć umiejscowienia się posiadacza tychże przedmiotów w określonej warstwie społecznej.

Druga strona medalu to oszałamiający wybór w sklepach. Nie lubię chodzić na zakupy. Wybranie jednej rzeczy spośród tryliona podobnych produktów jest nie lada sztuką. Mnie od tego głowa boli jeśli chodzi o ciuchy. Kiedyś mi się to wydawało głupie, ale dziś widzę sens w zakupach ubrań z osobistym doradcą :)

Ale do rzeczy. Jak już wspomniałam, dla mnie największą wartością książki jest to, że daje nam impuls do rozstania się z rzeczami, których już nie potrzebujemy. KonMari radzi nam wziąć każdą rzecz do ręki i zadać sobie fundamentalne pytanie "Czy to daje mi radość?". Jeśli odpowiedź jest przecząca, odkładamy ją na kupkę "do pozbycia się". Brzmi prosto, ale tak nie jest. Pułapka czyha w tych wszystkich przedmiotach, których z różnych względów nie potrafimy wyrzucić. Bo dużo kosztowały, bo dostaliśmy ją w prezencie, bo kiedyś strasznie nam się podobała, bo wiążą się z nią cudowne wspomnienia, bo jeszcze może się przydać... W takim razie jak się jej pozbyć z czystym sumieniem? Należy jej podziękować. KonMari wierzy, że rzeczy chcą być użyteczne i są nieszczęśliwe, gdy się z nich nie korzysta i że tak naprawdę robimy im przysługę pozbywając się ich. Brzmi dziwnie? Dla mnie tak. Weźmy na przykład piękną sukienkę, której nie założyłyśmy od kilku lat., bo już na nas źle leży. Bierzemy ją do ręki i myślimy sobie "Dziękuję ci za to, że dzięki tobie czułam się świetnie na zabawie sylwestrowej 2008". I dużo łatwiej jest nam się z nią pożegnać. Ale wiecie co? Coś w tym jest... Po lekturze "Magii sprzątania" naprawdę jest łatwiej się pozbyć niepotrzebnych rzeczy! Jednak najważniejsze w tym jest nie wyrzucanie, ale to, co nam zostanie. Powinny być to wyłącznie rzeczy, które nas radują, które kochamy i które wzbudzają nasz uśmiech.

Dla nas zadziwiający jest może dialog z przedmiotami nieożywionymi, ale po głębszym zastanowieniu muszę przyznać autorce nieco racji. Faktem jest, że gdy o coś dbamy, to ta rzecz wygląda lepiej i "odwdzięcza" się nam niezawodną służbą. Muszę przyznać, że i ja mam za sobą epizody rozmawiania z rzeczami (stał się cud pewnego raza, lalala). Zdarzyło mi się przemawiać czule do samochodu, gdy nie chciał zapalić. Działało lepiej, niż krzyczenie na niego i walenie piąchą :) Prawdą też jest, że gdy nie dbamy np. o ciuchy, to skłębione gdzieś na dnie szuflady tracą urodę, nabierają "szafianego" zapachu i w ogóle nie mamy ochoty na nie nawet spojrzeć. Podobno takie przypisywanie rzeczom cech ludzkich jest typowo japońskie. KonMari rozmawia z rzeczami, wierzy, że są szczęśliwsze, gdy mają swoje stałe miejsce (cytat: czy Ty byłbyś szczęśliwy bez stałego adresu?), dziękuje im codzienne za pomoc i towarzystwo. Gdy wchodzi do domu, wita się z nim.

Może przejdźmy do konkretów :)
1. Wyrzucamy rzeczy kategoriami, a nie według ich lokalizacji. Oznacza to, że gdy zajmujemy się np. ubraniami, to ZBIERAMY WSZYSTKIE UBRANIA Z CAŁEGO DOMU w jednym miejscu. Gdy książkami, kładziemy na podłodze wszystkie książki z całego domu przed ich przejrzeniem.
2. Ważna jest kolejność. Zaczynamy od ubrań, bo to najłatwiejsze, potem przechodzimy do książek, papierów (rozkręcamy się), różności (np. kosmetyków, elektroniki, płyt CD), na koniec zostawiając sobie pamiątki i przedmioty o wartości sentymentalnej, bo są najtrudniejszą kategorią.
3. Gdy już się pozbędziemy zbędnego balastu, to co zostało układamy pionowo. W szufladach to oczywistość, w przypadku półek potrzebujemy dodatkowych pojemników. Tutaj mała lekcja poglądowa:


Nie będę relacjonować, co o każdej kategorii pisze KonMari, ale muszę przyznać, że jej rady pozwalają się rozstać z wieloma rzeczami, które są z nami od lat nie wiadomo po co. Np. przemawia do mnie jej podejście do kartek świątecznych - ich zadanie zostało spełnione w chwili, gdy je przeczytaliśmy. Nie ma powodu ich trzymać.

Dlaczego "Magia sprzątania"? Bo według KonMari poprzez porządki i redukcję stanu posiadania
zobaczymy, co tak naprawdę jest dla nas ważne w życiu. Ja jeszcze nie doszłam do tego etapu :) Ale muszę przyznać, że z wielką ulgą pozbywam się sukcesywnie rzeczy, które mnie nie cieszyły, a tylko zalegały w szafach i zajmowały cenne miejsce.

Mimo kontrowersji (rozmawianie z rzeczami) polecam tę lekturę. Na pewno pomoże nam się pozbyć wielu niepotrzebnych rzeczy.

I jak, sięgniecie po nią? A może jesteście już po lekturze? Czy doświadczyliście "Magii sprzątania"? Jeśli tak, to podzielcie się proszę Waszymi doświadczeniami w komentarzu.

Uściski!
Magda

12 komentarzy:

  1. To już druga recenzja, którą zdarzyło mi się przeczytać w ostatnim czasie i coraz bardziej skłaniam się do zdobycia omawianej książki! Wydaje mi się, że dla mnie to lektura obowiązkowa - mam niestety naturę chomika i myślenie, że wszystko się jeszcze kiedyś przyda, towarzyszy mi bez przerwy :-( w ten sposób sprzątanie trwa u mnie już od kilku miesięcy, a efektu nie widać, chociaż co nieco udało mi się wyrzucić lub oddać... Jak się czułam? Dobrze i wcale nie brakuje mi tych rzeczy, a to oznacza, że muszę zrobić to samo z całą resztą mojego stanu posiadania... Na razie przestałam kupować, a to już jakiś dobry znak ;-) potrzebuję jeszcze dodatkowej motywacji, no i narzędzi, które pozwolą mi wyzbyć się głupich sentymentów... Czuję, że książka Mari może mi w tym pomóc :-) dziękuję za bardzo przydatną recenzję i pozdrawiam serdecznie, Asia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Asiu, w takim razie koniecznie musisz ją przeczytać! Ja nie jestem specjalnym chomikiem, a i tak mnóstwo rzeczy się pozbyłam. Pomaga to zrobić z czystym sumieniem :)
      Dziękuję za wizytę! Uściski,
      Magda

      Usuń
  2. Ta książka wciąż czeka na mojej szafce nocnej aż w końcu sięgnę po nią i przeczytam;) Ale czas nadchodzi, bo zawsze na początku każdego roku oczyszczam przestrzeń i wyrzucam to co niepotrzebne, brzydkie, zepsute i to czego w ciągu całego roku nie użyłam ani razu. Oczywiście walka jest ciężka, ale zawsze sobie mówię, że na miejsce każdej starej rzeczy zawsze przyjdzie kiedyś nowa;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda, sięgnij, dobrze się czyta. Skoro i tak oczyszczasz przestrzeń, to ta książka tylko Cię w tym umocni i wyrzucisz jeszcze więcej :)))
      Uściski noworoczne!

      Usuń
  3. O tej książce czytałam już kiedyś, jakoś nie znalazła się mimo tego na mojej liście do przeczytania. Może wynika to z tego, że większość tricków pokazywanych przez autorkę znam i stosuję od lat? Ale bardzo fajnie napisałaś, czytało się miło. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się do niej długo przymierzałam. Chyba po raz pierwszy przeczytałam w Wysokich Obcasach. Bardzo możliwe, że nie jest Ci potrzebna :) Mnie dodała więcej odwagi i chęci do działania.
      Uściski!

      Usuń
  4. Jestem typem chomikiem a dzięki tej książce pozbyłam się wielu "potrzebnych" rzeczy. Dużo też rzeczy (niby oczywistych) mi ta książka uświadomiła. Polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam problem rozstać się z pamiątkami. I z rzeczami, które mogą mi się przydać do robótek ręcznych... Z pozostałymi poszło mi łatwo! Czekają mnie jeszcze papiery... Uściski! M

      Usuń
  5. W moim przypadku książka była motywacją i bodźcem do przewertowania kilku miejsc, które pominęłam oraz uświadomiła mi, że nie tylko ja potrafię sprzątać w kółko te same przestrzenie :) Jednak książek nie pozbędę się nigdy! O nie :D I tej rady Marie nie zastosuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do mnie też wszystkie rady nie trafiają. Np. codzienne opróżnianie torebki. Z książkami też mam problem, ale i tak udało mi się pozbyć około 50. :)

      Usuń
  6. też pisałam na blogu o tej książce, a czytając nieźle się momentami naśmiałam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Marta, a co Cię najbardziej ubawiło? Klaskanie nad książkami? ;)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...