piątek, 30 stycznia 2015

Gdzie trzymać koc?

Jestem zmarźlakiem. Jak tylko się kładę - czy to poczytać, czy obejrzeć film - od razu sięgam po koc. Nasze dzieci mają tak samo - jak tylko siadają do bajki, zaraz proszą "Przykryj mnie!". W zasadzie każdy ma swój koc, oprócz męża, który jest twardzielem i przykrywać się nie musi! :) (No, może czasami).

Koców w tej chwili w pokoju dziennym mamy cztery. Walają się a to po podłodze - choć staram się je ciągle składać, to są wciąż skłębione - a to wiszą na oparciu kanapy, co mnie wkurza i zaburza moją wizualną błogość. No i od paru miesięcy tak się zastanawiam - w czym trzymać koc? Pufa czy skrzynia odpadają - jestem zbyt leniwa, żeby za każdym razem podnosić wieko. Zatem zostaje mi tylko otwarty pojemnik.

Oto, co mi przyszło do głowy.

1. Kosz - chyba najnaturalniejszy wybór. Ale wcale nie jest tak łatwo znaleźć ładny, duży kosz, nie z wikliny, z szerokim "włazem". Jakbyście znali namiary, to uprzejmie proszę w komentarzu.

 copycatchic.com

 
 houzz.com

 blissfullydomestic.com

houzz.com

houseandgarden.com

2. Kosz druciany, ostatnio tres chic.

Mesh, House Doctor, scandiliving.pl. Bardzo ładny, ale chyba ciut mały. Średnica 26 cm. 129 zł

house2home.pl, 138 zł, 36 cm średnicy

mukakiandfriends.pl, 60 cm! ale cena trochę zaporowa... 238 zł

3. Kosz "sweterkowy". Szperając po necie natrafiłam na takie cuda... Tylko gdzie je znaleźć w RP?

houzz.com

houzz.com

4. Kolejny pomysł to gazetownik w roli kosza na koce. Tyko musi być dość duży.

cubestyle.pl, 185 zł

houzz.com

cubestyle.pl, 357 zł

5. Ostatni, dość odważny pomysł na przechowywanie koców - drabina, też ostatnio na fali. Tylko musiałaby być przytwierdzona do ściany, i to mocno:) Już widzę, jak leci dzieciom na głowę...

projectnursery.com

shanty-2chic.com

indulgy.com

Jak przechowywanie koców wygląda u Was? 

Po moich poszukiwaniach skłaniam się chyba ku koszowi drucianemu. Podoba mi się, wiem gdzie kupić. Tradycyjne kosze też są niezłe, byle nie wikliny. Fajne są te z hiacyntu wodnego.

Ale zastanawiam się też nad drabiną. Początkowo nie przemówiła do mnie, ale im dłużej patrzę, tym bardziej mi się podoba. A co Wy obstawiacie?

Uściski!
Magda


wtorek, 27 stycznia 2015

Co wyniosłam z konferencji See Bloggers Winter Is Blogging

Na pewno parę gadżetów i wizytówek :)

Ale tak poważnie. W ubiegły weekend, 24-25 stycznia odbyła się konferencja dla blogerów, w której miałam przyjemność wziąć udział. Były to dwa dni wypełnione wiedzą, przyjemnościami, ludźmi pełnymi pasji. Ale po kolei.

Spotkanie odbyło się w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym. Jestem naprawdę zachwycona tym miejscem. Niedawno byłam z rodziną w Centrum Nauki Experyment, który stanowi część kompleksu PPNT. Tym razem miałam okazję dobrze się przyjrzeć salom konferencyjnym. Jestem dumna, że w Trójmieście jest takie miejsce - piękne, nowoczesne, twórcze, przestronne.


Organizatorzy nie dali się nam nudzić. Przewidzieli dużo atrakcji. Dla mnie, poza wiedzą i ludźmi, największą było stoisko Lidla, dzięki któremu chodziliśmy najedzeni i zadowoleni :) Ale nie to jest najważniejsze. Z mnóstwa dostępnych produktów można było skomponować kanapkę, po czym ją sfotografować w profesjonalnych warunkach. Wcześniej stylistka jedzenia udzielała fachowych porad, jak uatrakcyjnić potrawę. Mogliśmy wybierać z mnóstwa gadżetów do prezentacji swego dzieła, np. talerze, sznurki, tasiemki, deski. Zapamiętałam, że mięso i warzywa można podrasować oliwą, żeby ładnie się błyszczało, natomiast ser musi być matowy. Niedopuszczalne są porwane krawędzie, np. sałaty, bo wygląda to nieładnie. Generalnie wyższa szkoła jazdy :) Stoisko było megafachowe, wielkie brawa dla Lidla. Dla autorów pięciu najlepszych kanapek/zdjęć firma przewidziała nagrody w postaci aparatów fotograficznych i bonów zakupowych. 


Mogliśmy skorzystać z masażu dłoni przy użyciu produktów firmy Organique, wygrać whiskey Grant's (udało mi się:)  czy zrobić sobie odjazdowe zdjęcia w fotobudce przy stoisku WhyMailer. Po raz pierwszy spróbowałam bubble tea (zawsze mnie to ciekawiło, interesujące wrażenie, do gustu przypadły mi zwłaszcza pękające kuleczki). 


No dobra, dosyć ściemniania. Co tak naprawdę zapamiętałam z konferencji? Wypunktuję, tak będzie mi łatwiej. Ale wcześniej jeszcze parę słów wprowadzenia.

Zaczęłam prowadzić bloga ponad 5 lat temu, żeby dać upust swoim pasjom: projektowaniu wnętrz i DIY. Wtedy, w 2009 r. blog był raczej rodzajem pamiętnika. Nikt (a na pewno większość w mojej sferze zainteresowań) wtedy nie myślał, że z tego można żyć. I jak tak do niedawna myślałam. To, jak zacofana jestem, zostało mi brutalnie obnażone :) Np. przez fakt, że byłam chyba jedną z niewielu osób, która nie miała własnej wizytówki... Albo fanpage'a na FB. Mam wrażenie, że większość uczestników to nastawieni na sukces profesjonaliści! Może czas najwyższy się zmienić? A zatem:


1. Blogosfera to nowe, bardzo ważne medium, z którym trzeba się liczyć.

2. Żeby zacząć zarabiać na blogu, trzeba:
a) pisać często i ciekawie, przyciągać uwagę,
b) zadbać o grafikę i całą stronę wizualną,
c) bywać, poznawać ludzi, tkać sieć znajomości,
d) pozyskiwać coraz szersze grono odbiorców (jak - to osobny temat),
e) pozostać wiarygodnym i autentycznym, nie udawać kogoś, kim się nie jest.

3. Media społecznościowe - bez nich nie istniejesz. Minimum to Facebook i Instagram, dobrze być na Twitterze, YouTube, w mojej działce na Pintereście. Przy czym blog pozostaje rdzeniem, czyli kierujemy ruch z mediów społecznościowych na bloga, nie odwrotnie.

4. Bloger jest całą redakcją, a nie dziennikarzem, który tylko pisze. Bloger pisze, dba o stronę wizualną, robi korektę, zdjęcia, łamanie tekstu, promocję i całą resztę. Człowiek-orkiestra, który nie umie dobrze grać na wszystkich instrumentach, ale jakoś to brzmi :)

5. Bloger musi dbać o jakość - cytat z wystąpienia Artura Jabłońskiego: "Jesteś tak dobry, jak twój najgorszy wpis". Zapamiętam.

6. Gdy piszesz bloga, stajesz się medium, marką, o którą trzeba dbać jak o każdą inną. Jesteś tym, kim ludzie myślą, że jesteś (z wystąpienia Tomasza Sulewskiego). 

Generalnie pisanie dobrego bloga to ciężka praca, jak każda inna. I samemu trzeba się zastanowić, czy chcę być profesjonalnym czy niedzielnym blogerem, piszącym dla przyjemności. 

Bardzo się cieszę, że mogłam tam być. Cieszę się, że poznałam Dankę z Frajdy nad morzem, Agnieszkę z agafia-art, Magdę z Maminych Skarbów, Magdę z Simply About Home, Magdę z Wnętrza Zewnętrza, Marysię z Mieszkać pięknie, Marię z Prostego wnętrza i Magdę z Nieba na językach.

Dziękuję i do zobaczenia!

Magda

PS. Hamburgery z Carmnika są the best!

M

czwartek, 22 stycznia 2015

Drukowanie tkanin - prościej się nie da!

Jakiś czas temu, dość dawno szczerze, kupiłam w lumpeksie piękne pieczątki, za bezcen! Musiałam się powstrzymywać, żeby nie kupić wszystkich. A może trzeba było... Oczyma wyobraźni widziałam oczywiście te wspaniałe dzieła, jakie przy ich pomocy wykonam. I ten obraz tam został, to znaczy w wyobraźni.

Ostatnio zaś kupiłam w pisaki do tkanin Sharpie, trwałe, nie spierające się. Kupiłam bez konkretnego pomysłu, no ale były na przecenie, a ja jestem maniakiem gadżetów DIY, więc nie mogłam przejść obojętnie. Oczywiście planuję rozmaite projekty, ale większość z nich pozostaje w sferze planów... Chyba muszę zacząć spisywać pomysły i jak będę miała chwilę, część z nich zrealizować.

Jednak coś wymyśliłam! Ostatnio postanowiłam nauczyć się szyć, więc w domu znalazło się kilka skrawków tkanin. I wpadłam na pomysł - drukowanie tkanin. Działa! I jest banalnie proste! Wystarczy pomazać pisakiem do tkanin wybraną pieczątkę, zrobić odcisk i volia!


Prościej się nie da. A ile możliwości otwiera! Można zdobić ubrania, maskotki, pościel; wycięte kawałki materiału można wykorzystać w scrapbookingu, zresztą, sami wiecie, co ja Wam będę truć. 



Pisaki Sharpie na pewno wykorzystam nie raz i nie omieszkam się pochwalić. Myślę, że to świetny sposób na "podrasowanie" dziecięcych ubrań, przydatne też w malowaniu buziek maskotkom.

Kupujecie pomysł?

Uściski,
Magda

piątek, 16 stycznia 2015

Wspomnienie lata - sierpień w Gdańsku

Pewnego sierpniowego dnia w końcu zrobiliśmy całą rodziną to, co chodziło mi po głowie jakiś czas – dłuuugi spacer po Gdańsku. Jedną z przewidzianych atrakcji była przejażdżka diabelskim kołem, postawionym na czas jarmarku św. Dominika, który tradycyjnie odbywa co roku na przełomie lipca i sierpnia. Już wcześniej marzyła mi się ta podniebna atrakcja, ale chciałam uniknąć jarmarkowego ścisku. Początkowo miało stać tylko na czas jarmarku, ale termin przedłużono do 10 września zdaje się. Moim zdaniem idealnie wpisywało się w gdański krajobraz. Szkoda, że nie zostało tam na dobre…



Koło stanęło na Wyspie Spichrzów, którą od ubiegłego lata można obejść dookoła dzięki nowemu, pięknemu nabrzeżu. Widoki były obłędne! Na pierwszym zdjęciu poniżej widać rzeczone nabrzeże. A te jasne trójkąty pośrodku to nie kurz na monitorze, ale odbicie od zaokrąglonej kabiny. A czy wiedzieliście, że na Motławie można pływać kajakami? Wypożycza się je przy ulicy Żabi Kruk (też nazwa...:) W tym roku planujemy taki spływ, bo w zeszłym Miki był jeszcze za mały.


Jak z obrazka... Albo z klocków. Piękny jest nasz Gdańsk!




 A tu słynny żuraw, wizytówka Gdańska. Jeśli wejdziecie w bramę pod nim, koniecznie spójrzcie do góry!



To była naprawdę emocjonująca przygoda. Miałam lęki :) O dzieci oczywiście. Jesteś tak wysoko, nic nie możesz zrobić... Ach, mamuśkowe przemyślenia...

Te zdjęcia powyżej to widoki z lewej strony koła patrząc w stronę Gdyni. Jest pięknie, nie ma wątpliwości! Jeszcze trochę jednak pracy przed władzami miasta - spójrzcie, co znajduje się po prawej stronie. Mam na myśli ruiny na pierwszym planie. Tu widok z góry.


A tu już z wysokości 169 cm, po drugiej stronie wyspy.



Ale myślę, że i tu będzie wkrótce pięknie. Gdańsk zmienia się w oczach! Za przykład niech posłużą choćby dwa wielkie wydarzenia ubiegłego lata: otwarcie Europejskiego Centrum Solidarności i Teatru Szekspirowskiego. Takie rzeczy wielce mnie cieszą. W ogóle mam wrażenie, że kiedyś Trójmiasto było na marginesie, a teraz, odkąd mamy kilka hal widowiskowo-sportowych i wiele innych atrakcji, jak te wymienione wyżej, plus Centrum Naukowe Experyment w Gdyni czy Centrum Hewelianum w Gdańsku, wyszło z jakiegoś zastoju. Super!

No dobra, na środku wyspy jest bałagan, delikatnie mówiąc, za to za nią, po prawej stronie patrząc w stronę Gdyni jest fantastyczna ulica Szafarnia, istna perełeczka, prowadząca na Ołowiankę, na której znajduje się Filharmonia Bałtycka. Jestem zakochana w tym zakątku! Znajduje się tam Brovarnia Gdańsk, pięknie urządzona restauracja Basi Ritz, hotel Podewils, atelier malarki Magdy Benedy oraz inne pomniejsze butiki i restauracyjki. 




Luksusowo się zrobiło, co? 

A na obiad były tak modne ostatnio hamburgery w Mat Burgerze przy Długim Targu. Choć było ciepło i siedzieliśmy na zewnątrz, cyknęłam parę fotek środka, bo bardzo mi się spodobało. Nowocześnie, minimalistycznie, gustownie. Menu też takie jak lubię - kilka pozycji, coś do picia. Przynajmniej wiadomo, że świeże. A jakie pyszne frytki! Grube, nieregularne, z prawdziwego ziemniaka, smażone na świeżym, pachnącym oleju. Polecam. (No raz na jakiś czas można, prawda?)



Zatęskniłam za ciepłymi czasami. Miło tak wrócić do lata, gdy na dworze zimno i wieje. 

Mam nadzieję, że ci, którzy dawno w Gdańsku nie byli, wybiorą się nadrabiać zaległości :)
Dziękuję za odwiedziny i do zobaczenia!

Magda

czwartek, 1 stycznia 2015

Poświątecznie, noworocznie...

U Was też już nie ma śniegu? Moje dzieci niepocieszone, mają nadzieję na więcej. Udało nam się raz pójść do lasu na piękny, śnieżny spacer z sankami (a nawet trochę zgubić, hihihi) i raz na pobliską górkę. A następnego dnia czary-mary, jakby śniegu nigdy nie było!

W końcu udało mi się trochę obfotografować nasze świąteczne klimaty, choć nie jestem zadowolona do końca z efektów. Jest tak mało światła, że naprawdę trudno o dobre, ostre zdjęcie... No ale lepszy rydz niż nic! Zresztą, nadchodzi czas na nowy sprzęt. Obecny ma ponad osiem lat i mocno się już wysłużył.

Pamiętam, jak się wzruszałam w zeszłym roku, gdy nasza wtedy trzylatka nam śpiewała "Stała pod śniegiem panna zielona, nikt prócz zająca nie kochał jej"... W te święta nasza czterolatka i dwulatek prawie samodzielnie ustroili choinkę, prócz lampek rzecz jasna. Oczywiście naszły nas oryginalne refleksje typu "ale te dzieci szybko rosną" oraz "jak ten czas leci"... I tak już będzie co każdą Gwiazdkę...


Jak niewiele trzeba, żeby było ładnie. Sucha gałązka z szyszką, morska buteleczka, kawalątek ładnej wstążki. 


Mój skandynawski domek wśród odziedziczonych szkieł. 


Widać, że już po Świętach. Pierniczków już prawie niet...


Wszyscy mają Cotton Ball Lights, mam i ja!


W tym roku Święty Mikołaj przyniósł dzieciom piękne prezenty. Poniżej część z nich, które akurat były pod ręką i się załapały na sesję. Tablica - szał, musieliśmy pierwszego dnia narysować kredą pionową linię demarkacyjną, żeby zapobiec nieszczęściu! Z drugiej strony jest tablica magnetyczna wraz z zestawem literek i cyfr. Pierwsze małe klocki naszej Majeczki - Hello Kitty w Leśnym Zakątku (mamusi przypadł zaszczyt budowania, Maja dzielnie asystowała i wybierała potrzebne klocki). Myszki do ubierania, gry, puzzle, książeczki... 


Parę słów o myszkach do ubierania. W pudełeczku jest zestaw ośmiu "stylizacji" dla dziewczynki i chłopca. Myszki mają giętkie nogi i ręce, dzięki czemu łatwiej je przebierać. Dzieci wsiąkły - ubieranie, rozbieranie, dobieranie strojów sprawia im ogromną frajdę. Dzięki zabawie rozwija się motoryka i precyzja małych paluszków. Dla mnie rewelacja, jestem zachwycona. Produkt firmy Goki. 


A tutaj domek, kupiony w zeszłym roku w Lidlu, przeleżał. Na ubiegłą Gwiazdkę dzieci dostały tyle prezentów, że cichcem odłożyłam jedno pudło. I dobrze! Teraz bardziej doceniły. Domek się zamyka jak walizka. Po otwarciu można układać dowolnie elementy wystroju. Bardzo zacna zabawka!


No i do mnie też przyszedł... Chyba byłam bardzo grzeczna. Dostałam najnowszy model Kindle'a! 


Trochę się bałam, czy będzie łatwo kupować i ściągać na sprzęt książki, ale okazało się to bardzo proste. Po odpaleniu otworzyła się krótka prezentacja z najważniejszymi wiadomościami. W sieci jest także mnóstwo porad, wystarczy trochę poczytać. Na pewno jeszcze wielu rzeczy nie wiem, ale spokojnie nawiguję i czytam sobie co chcę! Ściągnęłam sobie z Amazona parę klasyków za friko i nawet kupiłam książkę w Empiku: "Tajemnicę szkoły dla panien" Joanny Szwechłowicz. 


Jak lubicie polskie kryminały osadzone w klimatach przedwojennych, np. Marka Krajewskiego i serię o Breslau, to coś dla was. Ja uwielbiam takie klimaty i z wypiekami czytam o serii zabójstw w podpoznańskich Mańkowicach. Jestem w połowie, intryga mocno zawiązana, parę wątków już się wyjaśnia, ale odpowiedzi KTO jeszcze nie ma :) Nie wiem, czy e-book wygra z tradycyjną papierową książką, ale już dziś wiem, że to będzie jeden z moich ulubionych sprzętów. Niezastąpiony w podróży, ale też w domu, bo jedną z jego ogromnych zalet jest to, że można czytać po ciemku!

Mam nadzieję, że w sylwestra bawiliście się dobrze. Ale ważniejsze jest, żeby Nowy Rok przyniósł dobre, wspierające nasz rozwój wydarzenia i żebyśmy potrafili podejmować słuszne, choćby trudne, decyzje. Tego sobie i Wam życzę. 

A sobie jeszcze życzę większej konsekwencji w prowadzeniu bloga. Mam nadzieję, że to się uda i że w tym pomoże mi konferencja See Bloggers (www.seebloggers.pl).


Ktoś z Was się wybiera? Może się zobaczymy?

Uściski noworoczne!
Magda
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...