wtorek, 19 stycznia 2010

Tym razem Wrocław...


Wygląda na to, że ostatnio więcej podróżuję, niż dekupażuję:) Ale to nie znaczy, że decou poszedł w odstawkę, o nie! Z koleżanką-entuzjastką zamówiłyśmy tonę rzeczy z Drewlandii. Akurat byłam we Wrocku, jak przyszła paczka. Mąż mówi, że omal się nie przewrócił, jak zobaczył te paki... A myśmy z tylu rzeczy jeszcze zrezygnowały:)))

Cały czas zapominam zabrać ze sobą aparat foto jak idę do mamy, żeby pstryknąć domek na klucze, który jej podarowałam. Ale co się odwlecze, to nie uciecze.

Wczoraj też pobierałam nauki w Kreatywnie.com/Trojmiasto. Jakoś nie mogłam się zabrać za cieniowanie pittorico, choć teoretycznie wiem, czym to się je, więc postanowiłam dać się poinstruować od początku. Robiłyśmy tabliczkę na drzwi. Ja zostawiłam sobie puste miejsce, bo jeszcze nie wiem, jaki numer, a może literkę tam wstawię. Cieniowanie pittorico nie jest proste, ale na pewno jest to kolejny ważny krok w dekupażowaniu. Nie jestem do końca przekonana, czy jest to moja bajka, bo chyba wolę proste, graficzne formy (co zresztą widać w moich pracach), ale na pewno warto czasem tę technikę zastosować. Pierwsze koty za płoty!!!


 Teraz tylko powstała nowa lista zakupów...:D  Farby, gąbeczki...

Kupiłam też śliczny szablonik z literkami i nie mogę się doczekać, kiedy go zastosuję!


 Miniony weekend spędziłyśmy z moją kumpelą-dekupażystką u mojej przyjaciółki we Wrocławiu. To moja druga wizyta w tym mieście. Jest naprawdę piękne i wielkomiejskie w takim dobrym sensie. Dużo fajnych knajpek, w których siedzi dużo młodych ludzi... z laptopami!!! Jakoś w innych miejscach mi się to nie rzuciło w oczy (ale to może dlatego, że tu na miejscu nie "bywam" zbyt często). Dużo spacerowałyśmy, przede wszystkim po Ostrowie Tumskim i Rynku, jadłyśmy dobre rzeczy (w Mexico Barze oraz w restauracji indyjskiej, mniam...), długo spałyśmy i nigdzie się nie spieszyłyśmy... Czyli to, co najmilsze w życiu:) We Wrocku zima pełną gębą i oto co nas zachwyciło tuż przy Ostrowie, przy uroczym sklepiku z bibelotami o nazwie "Manufaktura":


 


Najbardziej podobał mi się Ostrów właśnie. Niesamowity klimat z przeszłości, miasto w mieście. Wokół zamarznięta Odra, a nieopodal piękny ogród botaniczny. Niestety w zimie zamknięty, ale pamiętam go z lata - zachwycający.


 
Na wyspę, na której leży Ostrów Tumski prowadzi most, rzecz jasna Tumski. Od niedawna (jak byłam tam pięć lat temu, to jeszcze tego nie było) kultywuje się tam nową świecka tradycję:) - a mianowicie zakładanie kłódek, które mają gwarantować wieczną miłość.


 
Ciekawe... A tu jeszcze Ostrów zza rzeki:


Rynek też jest piękny, choć jak już pisałam, "kościelna wyspa" zrobiła na mnie największe wrażenie. Niesamowitą choinkę mogli podziwiać wrocławianie i turyści, naprawdę piękna. Widać ją w tle. Zwróćcie uwagę na budynek stojący za nią. Podobno był pomysł, żeby cały rynek odbudować w takim stylu. Brrr... Na szczęście ten "genialny" pomysł upadł.


A tu Fredro pod puchową pierzynką:

I jedna z wielu uroczych ulic Wrocławia. Mam nadzieję się wkręcić bardziej w klimat, bo przyjaciółka pożyczyła mi aż cztery książki Marka Krajewskiego opowiadające o przestępstwach w Breslau:D


A tu detal ze spaceru bulwarem nad Odrą: podwójne oparcie.


Na pyszne kakałko poszłyśmy do Mleczarni. Bardzo klimatyczne miejsce. Po drodze przeleciało obok nas stado ptaków.


I to by było na tyle. Drugiego dnia nie brałam ze sobą aparatu, bo padał śnieg. Innym razem odrobię. A tymczasem pozdrawiam wszystkich, którym się chce tu zaglądać. Każda wizyta jest dla mnie bardzo miła! Witam serdecznie także nowe obserwatorki!

Mam nadzieję, że następnym razem uda mi się pokazać jakieś rękodzieło:)
Zatem do następnego!

Magda

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Poświątecznie i wycieczka do Torunia

Witam serdecznie w Nowym Roku!!! Mam nadzieję, że będzie lepszy niż poprzedni, czego i Wam serdecznie życzę!

Szczerze mówiąc to cieszę się, że Święta już minęły. Przede wszystkim ze względu na mój żołądek...:) Ale też przyjemnie jest wrócić do codziennych obowiązków po okresie laby. Taki zresztą jest chyba sens odpoczynku. Teraz tylko obserwuję, jak dni stają się coraz dłuższe i z wytęsknieniem czekam wiosny i lata... Te Święta to są tak na osłodę zimowych ciemności i słoty... Czeka się na nie i czeka, a jak miną, to kolejnym celem jest już wiosenna Wielkanoc!

Mogę już pokazać prezenty, jakie zrobiłam najbliższym pod choinkę. Dla siostry i brata zrobiłam tace na nóżkach, takie, na których można przynieść do łóżka śniadanko... Sama chyba też sobie taką sprawię, nader praktyczna rzecz.


Dla Mamy zrobiłam domek na klucze, ale nie zdążyłam go sfotografować. Następnym razem:)

W sobotę zrobiliśmy sobie ze znajomymi cudny wypad do Torunia. W Toruniu ostatnio byłam na ślubie koleżanki na studiach, ale nie miałam niestety czasu pozwiedzać tego wspaniałego miasta, a wcześniej w podstawówce na wycieczce szkolnej, z której najbardziej pamiętam planetarium. Mimo mrozu zrobiliśmy sobie solidny spacerek do ruin zamku, do krzywej wieży (naprawdę jest krzywa!), na szczyt ratusza, żeby podziwiać panoramę miasta, po muzeum w ratuszu, do katedry NMP. Jest naprawdę pięknie!!! A latem na pewno jeszcze piękniej.






Zajrzeliśmy też do planetarium na seans pt. "Gwiazda Betlejemska", na którym z mężem... przysnęliśmy trochę, bo tam było tak ciepło, ciemno i lektor przemawiał takim kojącym głosem... Niemniej uważam pokaz za bardzo interesujący. Dotyczył spekulacji czy rzeczona Gwiazda to mit, czy faktycznie jakieś zjawisko niebieskie, które mogło poprowadzić trzech mędrców do Jezusa. Wychodzi na to, że najprawdopodobniej w tym czasie z perspektywy Wschodu  (czyli skąd przyszli trzej mędrcy) nachodziły na siebie Jowisz i Wenus, dając podwójny blask.

Co mnie najbardziej w Toruniu uderzyło, to mnóstwo małych przyjemnych niespodzianek ukrytych to tu, to tam... Na przykład figurki mieszczan umieszczane na murach, ot, tak po prostu, żeby było ładnie.


 

Albo figurka kota, który ponoć uratował miasto przed Szwedami, widziana z ratusza... Niby nic, a cieszy.


Jest też minipomnik poświęcony profesorowi Filutkowi i jego pieskowi Filusiowi.


Nieopodal stoi piękny osiołek z brązu, ale jego historii niestety nie poznaliśmy.

Piękne też są dekoracje świąteczne wiszące nad całym rynkiem, ale nie tylko. Zaś na Rynku Nowomiejskim jest wspaniałe lodowisko i ogromna szopka bożonarodzeniowa. Gdybym miała czas to bym chętnie pojeździła na łyżwach.


Z drugiej strony zaskoczyło nas, że tak wiele budynków jest opuszczonych i zaniedbanych w okolicy Wisły. Aż wierzyć się nie chce, że nie ma chętnych, aby się nimi zaopiekować. Jedyne co mi przychodzi do głowy to nieuregulowane kwestie prawne, w wyniku których budynki popadają w ruinę. Szkoda, ale może to się wkrótce zmieni? Tym bardziej, że Toruń pretenduje do miana Europejskiej Stolicy Kultury 2016.

Jeszcze kilka słów o muzeum w ratuszu. Na piętrze jest wystawa malarstwa polskiego, co mnie średnio ciekawi, choć niektóre egzemplarze naprawdę świetne. Natomiast na dole w jednym skrzydle jest wystawa toruńskiego rzemiosła artystycznego. Niesamowite są wyroby rozmaitych cechów. Były tam i ogromne zamki z kluczami, kafle do pieców, wyroby z cyny, szyldy rozmaitych cechów i ich atrybuty, przedmioty codziennego użytku... No i wspaniałe formy do pierników! Misterne, skomplikowane, niezwykłe!

W drugim skrzydle jest wystawa gotyckich witraży, malarstwa i rzeźby. Naprawdę niesamowite, zobaczcie kilka. Wrażenie jest tym większe, jeśli wyobrazimy sobie, jak stare są te dzieła...






 




 

To tyle o naszej wycieczce... Już ostrzę zęby na następny wypad. Może Pelplin w połączeniu z Chełmnem?
Serdeczne pozdrowienia w Nowym Roku!
Magda

PS. Tym razem za obiektywem stał mój mąż.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...