Zacznę od mało oryginalnego stwierdzenia – ale ten czas leci… Już
wkrótce, w sierpniu, nasza Majeczka będzie obchodzić czwarte (4!) urodziny! To
jest niemożliwe przecież! A Miki ma już 20 miesięcy, wszędzie go pełno, gada po
swojemu i trochę po naszemu, sam chce siadać na nocnik i w ogóle wszystko sam. Kiedy to się stało?
Ech, życie, życie, że się pokuszę o kolejną odkrywczą sentencję.
Na ubiegłe urodziny Maja dostała domek drewniany, taki do ogrodu.
Przyszedł surowy i zaimpregnowany. Od razu wiedziałam, że będzie malowanie, i
to na biało – i tak też się stało. Rym cym cym. Okiennice i drzwi miały być w innym
kolorze, i tu decyzję zostawiłam już szanownej jubilatce. Wybrała przepiękny
turkusowy kolor, wcale jej nie podpowiadałam! Myślałam, że wybierze róż albo
fiolet, a tu taka niespodzianka. Ostatnio w ogóle jest jakiś odwrót od różu,
zastanawiające. A turkusik miodzo. I od ponad miesiąca stoi
domeczek jak malowanie w kącie ogrodu. Jest tyci, ale dzieci się mieszczą. Mają
tam stolik i dwa krzesełka, oraz zabawki. Na balustradzie wisi kwietnik, też
turkusowy.
A propos kwiatów – w przyszłym roku czeka mnie
robota w ogrodzie, może ją w końcu polubię… Maja powiedziała, że chciałaby
„mieć taki ogród z drzewami i kwiatami”. No to co mi innego zostało? Poza tym
zobowiązała się, że mi pomoże w pracach ziemnych, więc nie mam wyjścia.
Zresztą, w sumie to dobrze, bo już dawno miałam coś posiać i posadzić, tylko
motywacji brak. I cieszę się, że ją to interesuje, myślę, że wspólne oglądanie
wzrastających kiełków będzie cudnym doświadczeniem. Na razie ogród wygląda
przyzwoicie dzięki regularnemu koszeniu trawy przez męża, a poza tym nic się w
nim nie dzieje. Ale w przyszłym roku musi być piękniej!
Wyjątkowo w tym kwitną mi kwiaty doniczkowe na tarasie. Nie mam serca do
roślin, które mi się odwdzięczały pięknym za nadobne – średnia długość życia
wynosiła tydzień. A w tym roku jakoś się trzymają i nawet mają pąki,
niesłychane… Może wyczuły zmianę mojego nastawienia? Mam donice z tujami oraz
parę kwiatków. Oraz wiklinowego ptaszka na druciku, którego Mikołaj regularnie
wyciąga z ziemi.
Ostatnio, na fali urodzinowej, kupiłam wymarzoną latarnię na taras.
Bardzo mi się podoba, a jak pięknie wygląda płomień świecy o zmierzchu! W
ogrodzie powtykaliśmy dziesięć lampek solarnych, które też cudnie świecą po
zmroku. Aż miło popatrzeć. Szkoda tylko, że je także Miki wciąż wyciąga z ziemi. Ale większość twardo
siedzi.
Na urodziny zamówiłam sobie także budki lęgowe dla ptaków. Prawda, że urocze? Pochodzą z Jyska. W tym roku ptaszki już się tam raczej nie wprowadzą, ale i tak miło popatrzeć. Może w przyszłym roku?
To by było na tyle dzisiaj. Mam nadzieję, że moje posty będą częstsze niż przez ostatnie dwa lata.
Dziękuję wszystkim, którzy do mnie zaglądają. Do następnego!
Magda
Domek cudny a dzieciaczki rosną jak na drożdżach :) Mikołaja widziałam jak był malutki (mój Kacperek był wtedy w brzuszku) a teraz to już tacy duzi chłopcy :) pisz częściej! Zaobserwowałam bloga. Zapraszam też do mnie www.kuferekobfitosci.blogspot.com http://facebook.com/kuferekobfitosci
OdpowiedzUsuńTo prawda... Aż mi żal, że Miki jest już taki duży...
OdpowiedzUsuńDzięki za zaobserowanie, odwiedzam Cię co rusz:)
Syna już mam czas na wybudowanie z nim domu a jak nam się uda to posadzimy obok domku drzewo�� do szczęścia potrzeba nam projektu z rysunkiem z technicznym może ktoś wie gdzie go można znaleźć.Jeśli ktoś posiada taki domek może ma coś takiego ewentualne zdjęcia i pomiary proszę o wysłanie na mój e-mail okonkrzychu@gmail.com lub siwulec2006@wp.pl lub nr.tel +310684854669 wat's up
OdpowiedzUsuń