U mojego dziadka pośrodku podwórka stała lipa. Piękna,
rozłożysta, dająca dużo cienia, pachnąca podczas kwitnienia. Ale też zajmująca
za dużo miejsca, a jej lepki sok pokrywał kleistą, ciężką do usunięcia mazią
wszystko, co znajdowało się pod nią (głównie samochody).
Lipa była tam od zawsze. Odkąd pamiętam. Nic dziwnego, bo
zgodnie z relacją dziadka Jana została zasadzona w roku, gdy kupili posiadłość,
a mianowicie w 1916. Zatem dwóch lat jej brakowało do jubileuszu stulecia. Jak
byłam mała, to na jednej z jej imponujących gałęzi, której już nie ma od
dawna, bo padła przy wichurze, wisiała huśtawka z
opony. A w sadzie stały resztki bryczki, na które się wspinaliśmy.
Mój dziadek nie żyje już blisko dwadzieścia lat. Od siedmiu
lat w domu tym mieszka moja mama. Co roku urządzamy u niej ognisko na świętego
Jana, co jest zresztą kontynuacją tradycji zapoczątkowanej przez dziadka.
Zawsze robił ogromne ognisko na polu z okazji swoich imienin. Piekliśmy
kiełbaski i opijaliśmy się pepsi, wtedy towarem deficytowym, zarezerwowanym na
szczególne okazje. Przyjeżdżały też ciotki, których tak naprawdę nie znaliśmy,
wyróżniające się tym, że miały wielkie, piętrowe koki. My też robimy
ognisko, tyle, że przenieśliśmy się na podwórze, i zawsze się boimy, że ogień
sięgnie lipy. Teraz już nie musimy się bać. W tym roku, w noc świętojańską,
zauważyliśmy, że lipa niepokojąco trzeszczy. Półtora tygodnia temu jeden z
trzech ogromny konarów padł. Dzięki Bogu na nikogo, ani nawet na nic. Strat
materialnych niet.
Dwa pozostałe konary
też nie wyglądały zbyt stabilnie. W porozumieniu z urzędem miejskim
przyjechali strażacy, aby dokończyć dzieła zniszczenia, które rozpoczęła
natura… I taki jest koniec przepięknej
lipy. Trochę smutno nam. Wszystko się kończy, nawet drzewa… Jednak zawsze tam
była. Teraz będzie jakoś tak łyso, dosłownie!
Nieco melancholijnie – do następnego.
M
Witaj
OdpowiedzUsuńPowinnaś posadzić jakieś małe drzewko w tym miejscu.
Pozdrawiam
Popieram poprzedniczkę, trzeba w tym miejscu zasadzić nowe drzewo a potem - czekamy na fotorelację :)
OdpowiedzUsuńSzkoda tak pięknej, historycznej przecież dla Ciebie lipy. Widać czas był dla niej surowy.
Dzięki za rady. Nie wiem, co mama postanowi. Trudno mi sobie wyobrazić jakieś cienkie drzewko w miejscu lipy... Na razie trzeba posprzątać ten bałagan. To było ogromne drzewo i teraz jest mnóstwo pracy z jej pocięciem. A,i jeszcze mi się przypomniało - w jej gałęziach było mnóstwo jemioły!
OdpowiedzUsuńM
No widzisz a ja akurat z Kacperkiem na spacerze byłam jak jechała do Was druga straż pożarna na sygnale. Zastanawiałam się co się stało...teraz już wiem.
OdpowiedzUsuńOj, do nas to chyba na sygnale nie jechali! To musiało być coś innego. Uściski!
OdpowiedzUsuńM
A były dwa samochody strażackie? Jeśli tak to jechali, tylko przed rondem wyłączyli syreny. Chyba wyli żeby ekipa która była tam wcześniej ich słyszała i żeby ktoś po nich wyszedł.
UsuńEwcia, miałaś rację! Były dwa wozy i jechały na sygnale:)
OdpowiedzUsuńNo widzisz! Wiem co widziałam :) a Kacperek pierwszy raz w życiu widział i słyszał z bliska straż pożarną :) sensację wywołaliście :)
UsuńPozdrawiam serdecznie autorów tekstu :) każdy wpis jest tutaj interesujący, będę zaglądała tu o wiele częsciej
OdpowiedzUsuńszkoda drzewa...
OdpowiedzUsuń