niedziela, 28 marca 2010

Gdzie jest Rufusek....?

Znany także jako Pufek, Pufcio, Fufonek, Rufi, Rufonek, Fufu, Pućkus... czyli nasz rudzielec, kocur... Piękny, duży, wypasiony, z białą mordką, bursztynowymi oczami, różowym noskiem i różowymi poduszeczkami (pućkami)... Miał sześć lat. Zginął nam 18 marca,  czyli już półtora tygodnia temu:( Wyszedł na noc, jak to często ma w zwyczaju, i rano się nie stawił na śniadanko, co dla niego bardo dziwne, bo żarty z niego zwierz... Straciłam już nadzieję, że do nas wróci. Co dziwne, sąsiedzi z obu stron twierdzą, że go widzieli już po zginięciu. Trochę nie chce mi się w to wierzyć... Bo skoro był tak blisko domu, to czemu nie przyszedł?


Chciałabym napisać parę słów o Rufusie, bo to naprawdę wyjątkowy kot. Bardzo inteligentny i charakterny. Zawsze wiedział, jak się o nim mówiło i w ogóle wiedział, co się do niego mówi, tylko nie zawsze miał ochotę reagować:) Nie był specjalnie czuły, ale jak mu się zebrało na amory, to gdy przytulanki i udeptywanie sięgały zenitu, ślinił się, co wcale nie było obrzydliwe, ale raczej rozczulające. Uwielbiał APORTOWAĆ, ale tylko... gumki do włosów. Miał jakiś fetysz na tym punkcie. Miał też słabość do prania suszącego się na stojącej suszarce. Zdejmował pomniejsze części garderoby, takie jak skarpetki i majtki, i rozwlekał je po całym domu. Uwielbiał, jak go smyrać po pućkach i w środku ucha. Jego przysmaki to surowy kurczak, tuńczyk z puszki oraz woda po tuńczyku (aż się trząsł), śmietanka kremówka. Lubił spać w koszu i zawsze wybierał ten mniejszy, choć ledwie się w nim mieścił, wywalając różowe kopytka poza wejście koszyka. Zawsze go po nich smyraliśmy przechodząc obok.



Rok temu złamał lewą tylną nogę, w pięciu miejscach. Przez ponad dwa miesiące męczył się w gipsie, a my z nim... To było straszne. Już wtedy myśleliśmy, że go stracimy... Przeszedł trudne leczenie i się wylizał, żeby po roku się zgubić. Smutne to jest. To naprawdę niezwykłe, jaka więź może się wytworzyć między człowiekiem, a zwierzęciem. To moje "panieńskie" koty (bo mamy jeszcze jednego). Mój mąż nie był szczególnym fanem kotów, ale do tych się naprawdę przywiązał. Mój teść, który też za kotami nie przepada specjalnie, nasze polubił, a w szczególnym poważaniu ma Rufuska właśnie. Twierdzi, że to wyjątkowo mądry kot.

No i teraz musimy się przyzwyczaić żyć bez Rufa. Smutno nam. Na półpiętrze stoją wciąż dwie budki kocie, dwie miseczki... Wróci? Chyba już nie...

13 komentarzy:

  1. Dziękuję Ci Lauro... Bardzo bym sobie tego życzyła...

    OdpowiedzUsuń
  2. Może na amory go wzięło ,w końcu to marzec.
    Choć najgorsza jest niepewność to trzymaj się dzielnie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli nic mu się nie stało, to wróci. Koty czasami chodzą własnymi ścieżkami i to w sensie dosłownym.
    Trzymam kciuki za szczęśliwy powrót tego cudownego rudaska :) tym mocniej, że sama na początku roku pożegnałam na zawsze mojego kocurka, z którym spędziłam prawie 17 lat.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Życzę Ci z całego serca,by Rufusek wrócił!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Oby wrócił, taki pieszczoch, jak członek rodziny. Trzymam kciuki za szczęśliwe zakończenie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję Wam bardzo za słowa otuchy. Rufi jest kastratem, więc z tymi amorami to nie bardzo, choć podobno nawet takie też potrafią poczuć zew... Poza tym pierwsze dwa lata życia spędził w bloku i boję się, że nie miał okazji nauczyć się za młodu podstawowych zasad życia na podwórzu. Choć straszna z niego zadziora i pilnował obejścia, jak go nie ma to jakieś obce koty już wkraczają na jego teren. Jak wróci to natychmiast dam znać!

    OdpowiedzUsuń
  7. Alizee, 17 lat! Niesamowite. To jest kawał czasu i na pewno trudno było się z nim pożegnać. Współczuję Ci... Ale z drugiej strony można dziękować, że tyle czasu mogliście się nim cieszyć...

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, nie trać nadziei! Czekaj na niego!
    Wiesz, że koty to takie pokrętne bestie, że mogą pojawić się równie niespodziewanie, jak niespodziewanie zniknęły! Więc głowa do góry!:)
    A może ktoś go przygarnął jak się kręcił (i mogło to być całkiem daleko od domu...)?
    Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję, jasnobłękitna... Może któregoś dnia Różowy Nosek do nas wróci...

    OdpowiedzUsuń
  10. Dodałam jeszcze jedno zdjęcie Rufa, gdzie widać jego bursztynowe oczy. Jaki on był (jest?) ładny...

    OdpowiedzUsuń
  11. tak mi się smutno zrobiło jak przeczytałam o Twoim kotku...moja kicia wyszła na połów 4 października i jeszcze nie wróciła...wypisz wymaluj charakterek Rufuska..i wiek ten sam Ostatnio kolejny minus jej braku odkryłam ...kret wrócił do ogrodu...może to dziwne ale gdzieś podświadomie na nia jeszcze czekam...może i Rufii wróci!??

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...